Poznaj świat razem z AIESEC: Podróże z pierwszej ręki – historie wolontariuszy

21.12.2016 0 komentarzy
Autor: Natalia Zabojszczyk, Zdjęcia: Archiwum AIESEC

Marzymy o dalekich podróżach, cały czas odkładając je na później. Wymówek i obaw nie brakuje. Wizja podróży gdzieś umyka i po latach uświadamiamy sobie, że żadna z wymarzonych wypraw nie została zrealizowana. Aby taki scenariusz nie stał się rzeczywistością, w dzisiejszym cyklu organizacji AIESEC Szczecin, postanowiliśmy Cię, drogi czytelniku, zainspirować. Przedstawimy wspomnienia śmiałków, którzy pomogli szczęściu i wyruszyli w świat, łącząc przyjemne z pożytecznym – podróż z wolontariatem.

 


To, że odważyli się na spełnienie swojego marzenia nie oznacza, że obyło się bez niespodzianek. Alek, który na wolontariacie był dwukrotnie – w Rosji i Indonezji, przyznaje, że „szoków” podczas podróży mu nie brakowało. „Pamiętam, że trudnością w Indonezji było przejście na drugą stronę ulicy. Auta tam się nie zatrzymują, można stać na środku ulicy i po prostu...utknąć. Potrącił mnie skuter. Po tym zdarzeniu wypatrywałem Indonezyjczyków i tylko z nimi przechodziłem przez ulicę. Drugą rzeczą było to, że w Indonezji nie używa się papieru toaletowego… Nie ma również wanny i ciepłej wody, w domach jest zbiornik z wodą, którą polewa się ciało.

 

 

„W Rosji szokiem było dla mnie, że wcale się tam nie pije tak dużo, jak się mówi!”. Trudne chwile na początku podróży miała również Ania. „Gdy przeszłam przez drzwi lotniska w Colombo (Sri Lanka) przeżyłam duży szok. Moje zmysły były atakowane z każdej strony. Miałam problem z oddychaniem, ponieważ pierwszy raz byłam w miejscu z tak wysoką temperaturą i wilgotnością. Mijały mnie kobiety ubrane w kolorowe sari spieszące się, aby złapać taksówkę lub tuk tuka. Co chwilę ktoś mnie zaczepiał i chciał, abym wybrała jego pojazd.

 

 

„Przez pierwsze minuty nie mogłam zrozumieć co się wokół mnie dzieje.” Yvonne, wolontariuszka z Chin, która na wymianę przyjechała do Szczecina, wspomina, że największym zaskoczeniem była dla niej otwartość Polaków. „Do dzisiaj pamiętam powitanie na dworcu autobusowym przez członków organizacji AIESEC. Wszyscy mnie przytulali, co było bardzo miłe, choć zaskakujące- nie spodziewałam się tak ekspresyjnego wyrażania uczuć. W mojej kulturze trzymamy większy dystans do nowo poznanych osób”.

 

 

Wolontariusze zgodnie jednak przyznają, że największym szokiem kulturowym, był dla nich powrót do... rodzimego kraju. „W ciągu dwóch miesięcy poznajesz ludzi z całego świata, a potem się to kończy. Wtedy trzeba radzić sobie z szokiem kulturowym... którym jest powrót do codzienności”- wzdycha Alek. Ania natomiast mocno przeżyła ostatni dzień swojej podróży. Jak wspomina, był on najtrudniejszym momentem pobytu za granicą. „Pamiętam gdy siedziałam zapłakana w taksówce jadąc na lotnisko. Bardzo nie chciałam wrócić do normalnego życia w Polsce. Ciężko jest się żegnać z wolontariuszami, z którymi spędziło się 2 miesiące. Nigdy nie wiesz kiedy ponownie będziecie mogli się spotkać.”

 

 

 

Zastanawiasz się, czy podróże zmieniły coś w życiu wolontariuszy? Alek, pytany o największe korzyści wyjazdów, bez wahania odpowiada: „Na pewno poprawiły one moje umiejętności językowe. Również otworzyły. Przed wyjazdem bardzo bałem się występów na scenie, po wolontariacie w Rosji nie mam z tym problemu. Dzięki Indonezji potrafię bardziej docenić to, co mam w Polsce i jak nam tu jest. Poznałem ludzi wyznających inne religie. W obecnej sytuacji politycznej mogę powiedzieć, że byłem w kraju muzułmańskim, znam wielu muzułmanów i nikt nigdy nie dyskryminował mnie z powodu religii. Byłem w meczetach i nikt mnie z nich nie wyrzucił. Wymiana nie zmieniła mojego punktu widzenia, ale poszerzyła horyzonty. Teraz mogę powiedzieć, że byłem i widziałem. Nie jestem tylko teoretykiem”.

 



Podróże skłaniają często do przemyśleń nad tym, co nas otacza. Jak mówi Ania: „Wszyscy mamy własne historie, którymi warto się dzielić. Wolontariat jest jednym z najlepszych momentów do ich poznawania. Warto porozmawiać ze sprzedawcami na targu i dowiedzieć się, co ich motywuje w życiu. Warto porozmawiać ze studentami na uczelni o tym, jak ten kraj różni się od Polski.” Dzięki podróżom nauczyła się także doceniać codzienność. „Kolumbijka, inna wolontariuszka, powiedziała mi, że dla niej najważniejsze w podróżowaniu jest zatrzymywanie się na moment i docenianie tej chwili, tego miejsca, gdzie obecnie się znajdujesz. Od tamtego dnia zawsze staram się zatrzymać na chwilę i docenić ten moment. Dzięki temu powstała seria moich zdjęć z różnych miejsc, gdzie siedzę odwrócona z plecakiem. Pierwsze powstało po tej rozmowie na plantacji herbaty na Sri Lance.”

 

 

Komentarze

Komentarze

Brak komentarzy.

Nie ponosimy odpowiedzialności za treść wypowiedzi zawartych w komentarzach i opiniach publikowanych przez Czytelników niniejszego serwisu. Publikowane komentarze są tylko i wyłącznie prywatymi opiniamii użytkowników serwisu. Zachowujemy oryginalną pisownię nadesłanych komentarzy.