Relacja z Erasmusa cz.5 - The end of the Erasmus story!

11.12.2015
Autor: Filip Kabza, Iga Rynkiewicz, Zdjęcia: archiwum Igi i Filipa

Wszystko co dobre, szybko się kończy…Tak niedawno lądowaliśmy na lotnisku w Barcelonie, a podróżując pociągiem do Walencji zastanawialiśmy się nad pierwszym felietonem do Hot°a. Pisząc ten marcowy artykuł już w Szczecinie, pod kocem i herbatą w dłoni, wydaje się jakby nasz Erasmus zaczął się wczoraj. W tej ostatniej pozycji relacji z półrocznego pobytu w Walencji, chcemy podzielić się z Wami wspomnieniami, pokazać co zmienia w życiu półroczny pobyt w innym państwie i podsumować wyjazd stanowczą radą: skorzystaj, a nie pożałujesz!

 

 

Niestety czas pędzi nieubłagalnie, nawet gdy z całych sił pragniemy zatrzymać go w miejscu rozkoszując się chwilą. Nasza przygoda z Erasmusem dobiegła końca, ale wzbogaciła nas w ogrom doświadczeń i wspomnień. Nie byliśmy w stanie znaleźć żadnego negatywnego argumentu przeciwko takiej formie wymiany studenckiej. Z tego powodu tak bardzo i szczerze w każdym przesyłanym felietonie staraliśmy się zachęcić Was do skorzystania z tej okazji, która możliwa jest jedynie w okresie studiów. Pamiętajmy, że najprawdopodobniej nigdy więcej nie nadarzy się możliwość spędzenia semestru czy całego roku w zupełnie obcym państwie, oddalonym o tysiące kilometrów od rodzinnej miejscowości. Inna kultura, inne zwyczaje, inna kuchnia, inne charaktery, inne życie- to wszystko jest na wyciągnięcie ręki! Jeden wniosek złożony u koordynatora Erasmusa Waszego wydziału, pozdawane egzaminy i większość miast Unii Europejskiej może stać się dla Was na jakiś czas nowym domem.

 


Od strony formalnej nie ma żadnych przeciwwskazań. Pamiętajcie, że znajdując odpowiedniki przedmiotów macierzystych w uczelni przyjmującej (zagranicznej), nie musicie już zdawać egzaminów w Polsce. Jeżeli pomyślnie zdacie przedmiot na wymianie, ocena jest przeliczana i przepisywana do indeksu w Waszej uczelni. Jeżeli nie jesteście w stanie znaleźć idealnego odpowiednika przedmiotu (np. nazwy po tłumaczeniu różnią się) starajcie się poszukać takiego, w którym zakres nauczania pokrywa się z tym na wydziale krajowym. W takim przypadku odpowiednik również zostanie uznany, a potrzebne będzie tylko zaświadczenie od prowadzącego, że były realizowane odpowiednie tematy. Oczywiście mitem jest (a przynajmniej w przypadku studiów prawniczych), że na Erasmusie nie trzeba NIC robić. W Walencji wykładowcy byli wymagający, język obcy też nie ułatwia zadania dlatego nie należy od razu zakładać, że będą to 5-cio miesięczne wakacje (w przypadku wyjazdu semestralnego)!


W rzeczywistości są to bardziej 4 miesięczne wakacje (podczas których w zależności od wybranych przedmiotów -rzadko lub -czasami trzeba sięgnąć do książek :)) i miesiąc nauki do sesji, w którym raczej nie zdarzy się Wam zarwać nocki. Sesja w Polsce brzmi groźnie, ale w Walencji zleciała całkiem przyjemnie. Nauka na balkonie w słońcu dodaje dużo pozytywnej energii i nawet najtrudniejsze egzaminy nie uniemożliwiały wieczornych spotkań z przyjaciółmi, spacerów po plaży czy weekendowego „bajlando”. Z pewnością był to dla nas najlepszy okres w życiu, gdzie nauka, poznawanie kultury, kraju i ludzi zawsze szły w parze z dobrą zabawą.

 

 


Najważniejsi jednak podczas Erasmusa są ludzie i przyjaźnie które nawiązują się w mgnieniu oka, a zostają na całe życie. Te znajomości mają w sobie coś wyjątkowego. Są bezinteresowne, beztroskie, szczere. Ludzi łączy od początku coś ważnego- fakt bycia „Erasmusem”. Erasmus w naszej definicji to młody człowiek, który jest odważny i ciekawy świata, lubi przygody i wyzwania, bierze życie pełnymi garściami no i oczywiście lubi dobrze się bawić. Każdego studenta, który wyjeżdża na taką wymianę łączą te same cechy, dlatego ludzie tak łatwo się poznają i zaprzyjaźniają. Pomimo tego, że każdy jest inny, że różnice kulturowe zdają się być duże, to jednak Erasmusi się rozumieją i wspierają bez względu na okoliczności. Są to ludzie do których nie wahasz się zadzwonić z prośbą o pomoc, w dzień czy w nocy, gdy drzwi zatrzasną się na amen z kluczami w środku, czy gdy nie masz gdzie przenocować. Niestety przychodzi też czas pożegnań, podczas których niełatwo powstrzymać łzy, zwłaszcza słysząc od osób z innego kontynentu słowa: „You have always home in my country”. Te znajomości pozostają na całe życie, a Facebook na pewno pomoże utrzymać stały kontakt i powiadamiać o ciekawych wydarzeniach u znajomych z najróżniejszych państw świata.

 

 


Większość zadaje sobie (i nam teraz) pytanie: Jak to jest po powrocie do zimnej Polski? Każdy odbiera to inaczej. Z jednej strony cieszymy się ze spotkań z rodziną, przyjaciółmi i domowymi obiadkami u babci. Niestety z drugiej strony nie możemy się tu odnaleźć i chcemy wracać do ciepła, słońca i małego mieszkanka oddalonego 300 metrów od morza w starej, hiszpańskiej dzielnicy z kolorowymi, nieco zdewastowanymi budynkami. Podobno istnieje coś takiego jak „depresja posterasmusowa”. Powrót do rzeczywistości, codziennego szarego życia bardzo różni się od sielankowego pobytu na Erasmusie, zwłaszcza w słonecznej Hiszpanii. Czy ta depresja nas dopadnie? Nie wiemy, póki co przepełnia nas masa pozytywnej energii, którą mamy ochotę zarazić każdego, kogo dopadł zimowy dołek!

 


Podsumowując nasz półroczny pobyt w Walencji oboje zgodnie mówimy: był to nasz najlepszy okres życia, a doświadczeń i przeżyć Erasmusowych nikt nam nigdy nie odbierze. Jeżeli chcecie wybrać się na wymianę wybierzcie miasto, w którym marzy się Wam spędzić trochę więcej czasu niż podczas tygodniowych wakacji. Zdecydowanie polecamy najdalsze zakątki Europy, kraje w których klimat, ludzie i kultura zupełnie różnią się od polskich. Jeżeli chcecie doświadczyć lata następnej zimy, wybierzcie Walencję, która pozostanie w Waszych sercach i stanie się Waszym drugim domem już na zawsze.