Zwiedzaj świat razem z Top Podróże: Nie jedź do Papui bo to niebezpieczne!

17.12.2015 0 komentarzy
Autor: Ewa Koś, Zdjęcia: Archiwum Ewy Koś

„Ażeby wiedzieć coś o świecie, trzeba się ruszyć”. Takie jest hasło przewodnie naszego cyklu artykułów, w którym będziemy starali się przybliżać wam świat, ten całkiem nie odległy i ten zupełnie egzotyczny. Autorami naszych felietonów są Szczecinianie, którzy wybrali się w podróż razem ze znanym, szczecińskim biurem: Top Podróże Ewa Koś i opisują dla Was swoje wrażenia. W grudniowym numerze dostarczymy Wam odrobinę silniejszych emocji i zaprosimy na wycieczkę do niebezpiecznej? Papui Nowej Gwinei.

 


„Sama? Po co przyjechałaś? Rozejrzeć się? Tu się nie podróżuje, tu się pracuje! Wypoczywa się na Fiji albo na wyspach Cooka!”


Skąd się bierze zła opinia na temat Papui; czy z faktycznych przypadków bandytyzmu i rozboju w biały dzień w dużych miastach, czy może też i inne czynniki potęgują klimat zagrożenia?


Spotkani przeze mnie Australijczycy, zatrudnieni w Papui jako wysokiej klasy specjaliści, są zachwyceni tym krajem, dlaczegóż więc ja, Europejka, drżę ze strachu o swoje życie? Czy dlatego, że podróżuję sama? Czy to ten sam kraj?


Białych fachowców, konsultantów, specjalistów, biznesmenów jest pełno, tak dużo, jak pereł w hodowli na wyspie Samarai, widać ich wszędzie. Turystów raczej nie widać, kryją się po ośrodkach. Hotele w stolicy, nieustannie zapełnione do ostatniego miejsca, nie obsługują miejscowej ludności; nie ma takiego zapotrzebowania.

 


Turyści przyjeżdżają do luksusowych resortów na wybrzeżu, nurkować na unikalnych rafach Madangu, czy Melanezji, ale niewiele widzą z tego co się dzieje na zewnątrz poza ośrodkami, należącymi w przeważającej większości do zadomowionych tu Australijczyków. Przyroda jest piękna, las deszczowy bucha zielonym gorącem, morze ciepłe, ludzie uśmiechnięci i przyjaźni, fale do surfowania ogromne, rafy żywe i bajecznie kolorowe. Ludzie zaś, których mija się na ulicach miast, zwłaszcza w tzw. złych dzielnicach mają, smutne twarze, są brudni, a ich ubrania z akcji dobroczynnych, poszarpane i wygryzione przez szczury mogą budzić obrzydzenie. Bieda nie jest malownicza, nie można jej oswoić. Nie widać też ogromnych połaci lasu deszczowego wyciętych na potrzeby plantacji palm olejowych.


Zaczynam jednak podejrzewać, że to mafijny marketing kreuje negatywną wizję kraju. Sterowany przez tych, którzy zniechęcając turystów jednocześnie odpędzają potencjalnych inwestorów, amatorów neokolonialnej zdobyczy. Czyżby … Australijczycy?

 


W tym kraju jest wyścig o wielkie pieniądze, o fortuny.


Drewno, złoto, miedź, srebro, platyna, chrom, ropa, gaz – to są gorące tematy: w Port Moresby EXXON realizuje ogromny projekt budowy terminala LNG; ten gaz nie jest potrzebny Papui, popłynie do Australii, drewno z pierwotnych lasów wywiozą nielegalnie Malezyjczycy, złotem, miedzią – podzielą się w nierównych proporcjach Australijczycy z rządem (80-20) wcześniej rozorawszy góry i lasy deszczowe w poszukiwaniu surowców, każda metoda chemiczna i wydobywcza jest dozwolona, bo i któż to sprawdzi. Czemu by nie? Czyż Australijczycy nie traktują tej wyspy jak własnej posiadłości, nadal, mimo że oficjalnie od 1974 roku Papua jest państwem niepodległym? Australijskie firmy wydobywają wszystkie surowce, uczestniczą niemal we wszystkich licencjach wydobywczych.

 

 


Patrzę na reklamę w katalogu PNG Resources, 200 stron poświęcone opisowi pól i licencji wydobywczych w PNG: zdjęcie, na którym grupa uśmiechniętych dzieci macha chorągiewkami z godłem PNG, a nad zdjęciem napis „Working together for a sustainable future” – a wszystko po to, żeby się cieszyć, że Xstrata Copper z Queensland z Australii rozgryza góry i niszczy środowisko naturalne. Obietnice firm są wielkie, realizacje rzadko kiedy mają miejsce. „Zbudujemy szkołę, drogę, doprowadzimy wodę”. Papier przyjmie wszystko. Kontroli później albo nie ma albo jest niewydolna i skorumpowana, jak cały system polityczny PNG. Bo neokolonializm to świetny biznes.


Na turystykę przyjdzie czas, jak już zasoby i bogactwa znajdą swoich właścicieli – tych globalnych i ponadnarodowych.

 



Ewa Koś
TOP PODRÓŻE


Podróż do Papui Nowej Gwinei w 2010 i 2013 roku.

Zapisz

Komentarze

Komentarze

Brak komentarzy.

Nie ponosimy odpowiedzialności za treść wypowiedzi zawartych w komentarzach i opiniach publikowanych przez Czytelników niniejszego serwisu. Publikowane komentarze są tylko i wyłącznie prywatymi opiniamii użytkowników serwisu. Zachowujemy oryginalną pisownię nadesłanych komentarzy.