Legendziarz

29.03.2021 0 komentarzy
Autor: Julian Masewicz, Zdjęcia: Hanna Machlańska // Ela Pokidańska // Dorota Szuścik // Rob Robaczek // Artur Fuławka // Bogna Bodzia Bidzińska // Barbara Olszewska // grafika: Marcin Przydatka

Na początek tygodnia mamy dla Was wywiad z osobą, która wie jak poruszyć ludzką wyobraźnię. Przewodnik turystyczny, pisarz i pasjonat. Tak w kilku słowach przedstawił nam się @Legendziarz - człowiek, którego specjalnością jest opowiadanie historii i inspirowanie do odkrywania piękna kultury regionalnej.

Panie Mirosławie, witamy serdecznie w HOT Magazine. Pytanie na początek – kim właściwie jest Legendziarz? Tak najbardziej. Przewodnikiem? Pisarzem? Artystą?

 


Witam serdecznie. Zaiste ciekawe pytanie… Kimże jestem?, hmm… Przede wszystkim pasjonatem. Z pasji wynikają marzenia. Z marzeń, działanie…


Od dawien dawna lubię wędrować, jestem piechurem. Na pieszo odkrywam ciekawe miejsca, docieram w różne zakamarki. Będąc członkiem ROS PTTK, zdobyłem uprawnienia przodownika turystyki pieszej. Tak rozpoczęła się moja przygoda z oprowadzaniem ludzi. Od tamtej pory organizuję i prowadzę różnego rodzaju wycieczki, rajdy, spacery. Z tą działalnością wiąże się też pisanie.


Odkąd pamiętam, marzyłem o napisaniu i wydaniu własnej książki. Pierwsze teksty powstawały właśnie na potrzeby różnych rajdów. Później spisywałem inne opowieści. Zawsze jak mam możliwość staram się dotrzeć w miejsca, które opisuję. Łapię chwilę, słucham szumu wiatru zaplątanego w konarach drzew…

 

Podczas wędrówek mam przy sobie notatnik, by spisywać różne pomysły, zdania ulotne. Później te zapiski wplatam w to co tworzę. Początkowo teksty trafiały do szuflady. Kiedyś jednak udało mi się wreszcie spełnić marzenia. Młyn Prochowy – Baśń, była moją pierwszą publikacją wydaną drukiem. Pamiętam jeszcze zapach farby gdy odebrałem pierwsze kartony z drukarni.


Kontynuując wyliczanie, jestem też kolekcjonerem. Kolekcjonuję pocztówki oraz różne wydawnictwa, pamiątki, związane z Buchheide – Puszcza Bukowa. Uważam, że kolekcjoner powinien dzielić się swoją kolekcją z ludźmi, w różny sposób ją udostępniając. Nie chowam swoich zbiorów do szafy.

 

Organizowałem już wielokrotnie wystawy, propagujące walory Puszczy Bukowej. Zbiory też wykorzystuję podczas różnych spotkań, prelekcji, prezentacji. Skany pocztówek służą jako swoisty „wehikuł czasu” podczas spacerów, które prowadzę. Odwiedzając historyczne miejsca Puszczy Bukowej, ludzie mogą zobaczyć jak wyglądało to wszystko przed bardzo wielu laty. Zbiory te też posłużą do tworzenia kolejnych książek…


Gromadzę również książki. Niestety nie mam zbyt wiele miejsca, by zgromadzić wielką bibliotekę. Obecnie biblioteczkę swoją ukierunkowałem tematycznie: bajki, baśnie, legendy, etnografia, folklor, wierzenia ludowe, itp., wszelkie regionalia dotyczące Pomorza Zachodniego. Od zawsze lubiłem czytać. Wiedzę zdobytą z książek wykorzystuję jako przewodnik a także jako pisarz. By napisać książkę, pisarz wpierw sam musi być bardzo oczytanym…


Od niedawna rozpocząłem nową kolekcję. Zbieram pocztówki z motywami baśni i legend. Z tą kolekcją, już mam poczynione różne plany…


Z pewnością nie jestem artystą. Natomiast mój przyjaciel – Marcin Yperyt Przydatek, nim jest. Od wielu już lat tworzymy duet twórczy. Marcin ilustruję moje książki. Razem wielokrotnie gościliśmy w szkołach, domach kultury i różnych instytucjach. Ja zajmuję się opowieściami, Marcin prowadził warsztaty malarskie. Artysta maluję naturalnymi farbami (m.in. kawa, herbata, wywary z ziół, kory drzew). Tworzy też w drewnie.

 

W ubiegłym roku w wyniku pandemii i ograniczonych możliwości prezentacji razem zorganizowaliśmy tzw. wystawy plenerowe. Odbyły się takie cztery wystawy w historycznych miejscach Puszczy Bukowej. Zaprezentowaliśmy tam powiększone stare pocztówki, ukazujące te miejsca jak wyglądały przed wojną oraz obrazy Marcina. Wystawy cieszyły się dużą popularnością. W tym roku mamy już plany na kontynuację tych wystaw.


Wracając do pytania zadanego na początku. Kim jest Legendziarz? Podsumowując to wszystko co wyżej napisałem: Pasjonatem…
Bez pasji nie było by niczego, bo ona rodzi marzenia, motywuję i dodaję sił w chwilach zwątpienia i pozwala działać, snuć i realizować dalsze plany…

 

Pan Legendziarz we własniej osobie 

 

Skąd wzięło się Pana zamiłowanie do opowieści i kultury ludowej?


Nie pamiętam już nawet. Zamierzchłe to czasy bowiem. Może zrodziło się to wszystko z opowiadanych przez tatę bajek na dobranoc. Może z wakacji spędzanych u dziadków na prawdziwej wsi na Podlasiu. Rozmowy z babcią, która snuła wiele ciekawych opowieści. Dziadek zaprzęgający konia do furmanki. Rodzinne żniwa, tradycyjne kosą czynione. Spanie na sianie w stodole. Kubek mleka, prosto od krowy, po gonitwach na łące. Babciny chleb pachnący, świeżo wyjęty z chlebnego pieca… Ach, wiele wspomnień, smaków, przeżyć…


Książki przeczytane, które rozbudzały wyobraźnię i motywowały do różnych wypraw, wędrówek… Wiele elementów składa się na tę układankę, a każda z nich istotna. Wiele można,by wyliczać.


Obecnie, legendy stanowią dla mnie wspaniały pretekst, by opowiadać o historii, przyrodzie, różnych zwyczajach, oraz wielu innych sprawach o których jako historyk bym nie wspominał zajęty tylko dziejami.
Należy pamiętać, że w każdej legendzie jest zawsze jakieś ziarno prawdy ukryte. Każdy sam musie je odnaleźć…

 

Co najciekawszego możemy wyciągnąć z dawnych zapisków o Słowianach?


Prawdę powiedziawszy, że takiej mitologii jak Grecy lub Rzymianie, jak to określają różni naukowcy, Słowianie nie mają. Nie wiele mamy zapisków, które prawią o dawnej wierze. Należy pamiętać, że nasze dzieję spisywali kapłani chrześcijańscy, którzy często nie rozumieli tego co opisują, często tłumacząc wszystko działalnością diabła.

 

Tak postrzegano ówczesnych pogan. W różnych kronikach możemy znaleźć „strzępy” informacji. Długosz w kronice starał się stworzyć swoisty panteon na wzór greckiego. Później w dobie romantyzmu nastąpił nawrót do dawnych wierzeń widziany przez pryzmat wszelkich twórców, etnografów.

 

Popularne dzieła Aleksandra Brücknera, Aleksandra Gieysztora oraz innych autorów, historyków, którzy podjęli ten temat są obecnie krytykowane, przez nowych naukowców. Dobrze się dzieję, że obecni historycy, korzystają z nowych źródeł , łącząc różne dziedziny: archeologia, etnografia, toponimia, itp…


Dla mnie najważniejsze wzmianki dotyczą gościnności i otwartości Słowian. Przybysz, który zawędrował do Słowiańskiej chaty mógł liczyć na strawę i napitek. Sadzany był w godnym miejscu. Mógł także wypocząć, skorzystać z noclegu. Słowianie nie zamykali swych domostw.

 

Podczas misji Ottona z Bambergu na Pomorzu, ludzie dziwili się, że misjonarz swoje kufry zamyka wielką kłódką. Sami nie znali złodziejstwa… O gościnności Słowian wspomina wielu kupców, lub innych przybyszów, którzy się zetknęli ze Słowianami. Nie darmo przetrwało powiedzenie: Gość w dom, Bogi w dom. Obecnie w innej formie…

 

 

Po jakich miejscach Pan oprowadza?


Po jakich? Wszędzie tam, gdzie można snuć opowieści. A, że opowieści można snuć wszędy, tedy staram się docierać wszędzie. Oczywiście, stosuję się do wszelkich zaleceń i ograniczeń, dotyczących terenu po którym oprowadzam.

 

Staram się pokazywać piękno, które nas otacza w różnych jego przejawach. Mogą to być różne zabytki, dzieła rąk ludzkich. Także drzewa mają swe opowieści… Historia, wierzenia, natura i wiele, wiele innych spraw, ma swoje odzwierciedlenie w legendzie, przeto mogę prowadzić po różnych miejscach…

 

 Jak wygląda typowy dzień „Legendziarza?”


Taki typowy, jest bardzo bajeczny i do legendy kiedyś przejdzie…


Wstaję wcześnie rano o 4.00. Ups…, przepraszam, na budziku daję sobie jeszcze 10 min. drzemki. Pobudka, zwyczajne poranne działanie. Kawa, małe śniadanie, śniadanie do pracy, szybkie zerknięcie na neta by sprawdzić wiadomości i pocztę. 5.00 wychodzę na autobus i jadę do pracy.

 

W autobusie zależnie od oświetlenia czytam książkę (zawsze czytam w komunikacji), lub jeśli jest za ciemno nadrabiam sen.
Odbijam przepustkę na bramce, strażnik mierzy temperaturę (obecna moda) i wchodzę na teren Stoczni Szczecińskiej. Na szatni zmieniam skórę na roboczą, wdziewając kombinezon i udaję się na halę. W pracy jestem od 6.00 do 14.00.

 

Zależnie od dyspozycji majstra wykonuję powierzone zadania. Pracuję w jednej ze spółek, na terenie Stoczni (bez wnikania w nazwy). Jestem monterem rurociągów, ślusarzem. Obecnie pracuję jako pomocnik montera kadłubów i konstrukcji stalowych. Moimi narzędziami w pracy są: szlifierka, spawarka, palnik i inne narzędzie które wedle wykonywanej pracy używam. Praca jak praca, ale jedno muszę powiedzieć, że mam tam okazję na co dzień obcować z bogiem piorunów i błyskawic. Jeśli ktoś mi nie wierzy ,to niech sprawdzi jak nazywa się palnik acetylenowo – tlenowy, polskiej produkcji. ( Palnik acetylenowo-tlenowy PERUN)


14.00 – Fajrant, na szatni pod prysznicem zmywam trud codzienny i odświeżony wdziewam skórę swą zwykłą… Później… właśnie, obecnie mamy wiele zamieszania, ze względu na pandemię i nie mogę robić tego co lubiłem. Często odwiedzałem Książnicę Pomorską, przesiadywałem w Czytelni Pomorzoznawczej. Brałem udział w różnych wydarzeniach toczących się w Szczecinie.


Obecnie…, jadę do domu, jem obiad i czasami drzemkę sobie utnę, gdy jestem bardziej zmęczony. Czasami spaceruję ulicami miasta. Odwiedzam znajomych…
Później nastawiam muzykę spokojną, nastrojową i przeglądam notatki, zapiski. Zależnie od tematu nad którym pracuję. Przeglądam kolekcję i oznaczam poszczególne pocztówki, zdjęcia. Zaglądam na stronę i swój profil, sprawdzam wiadomości… Snuję plany na kolejne dni, tygodnie, miesiące…


Jak jeszcze znajdę gdzieś zagubioną godzinkę, lubię obejrzeć jakiś doby film.


Na końcu udaję się w krainę snu… W weekendy jest inaczej. Prowadzę różne wycieczki dla ludzi lub sam gdzieś wyruszam na wędrówkę.

 


Czy Polacy nadal przejawiają „zachowania” słowiańskie, czy raczej ten element już dawno w nas zanikł?


Co właściwie oznacza takie stwierdzenie: „zachowania” słowiańskie? Czy chodzi o inne podejście do spraw życiowych, niż nasi zachodni sąsiedzi przejawiają. Germanie, wszak w większości dbają o „ ordnung”. Nie darmo powstało powiedzenie: „gdzie dwóch Polaków, tam trzy partie”. Każdy ma swoje zdanie i raczej nie daję się podporządkować. Tak było także u naszych przodków. Wiele cech być może już zanikło, szczególnie w wielkich miastach, wśród młodzieży zajętej swymi sprawiami.


Wszystko i tak zależy od regionu i miejsca. Na wschodzie kraju może bardziej się zachowały różne zwyczaje, zachowania. Można jeszcze spotkać miejsca gdzie ugoszczą wędrowca po słowiańsku…


Pański ulubiony twór mitologiczny to..?


Trudno jednoznacznie określić takie istoty, gdyż każda na swój sposób jest ciekawa. Nawet te „złe” pełniły swoją rolę i zdarzało się, że one były pomocne człowiekowi. Jak głosi wszak przysłowie: „Nie taki diabeł straszny, jak go malują”, bowiem nawet piekielnik w wyobrażeniach ludowych, bywał często bardziej sprawiedliwy, niż ludzie.


Uwielbiam wędrówki po lasach. Lubię brodzić po bagnach. Może więc istoty tych żywiołów są mi bliskie. Strażnik lasy – Laszy, Borowy, Rusałki, Wodniki, Bagienniki i insze…


Spośród zwierząt, które często występują w różnych wierzeniach, baśniach i legendach to są nimi wilki. One zawsze służą Strażnikowi Lasu i innym duchom które, zawiadują tym obszarem. Były też zwierzętami Welesa. Mało kto wie, że na wschodzie św. Mikołaj zwany jest Pasterzem Wilków. Szkoda, że ludzie postrzegają je przez pryzmat „Czerwonego kapturka” jako groźne bestie…


Kilka słów dla naszych czytelników na koniec?


Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, lasami, rzekami, morzami w odległych krainach zdarzyło się, że książę poznał księżniczkę, lub księżniczka uratowała księcia… Ale czy na pewno?…
Kraina Baśni i Legend nie leży gdzieś bardzo daleko za symboliczną siódmą górą…


Ta kraina jest całkiem blisko. Może w miejscu gdzie mieszkamy, na naszej ulicy, podwórku, mieście… Wystarczy wyjść z domu i uruchomić wyobraźnię, która jest kluczem do tej krainy. Legendy i baśnie, mogą być inspiracją do wspaniałych wypraw rodzinnych, lub samotnych poszukiwań. Możemy szukać legendarnych skarbów, odnaleźć miejsca gdzie „diabeł mówił dobranoc”.

 

Bardziej odważni mogą się pokusić i odwiedzić miejsce nawiedzone przez duchy. Wystarczy mieć otwarty umysł i chęć działania, by przeżyć przygodę. Nie musimy więc wyruszać daleko, bo nawet okolica, którą wydaję się, że znamy może nam dostarczyć nowych przeżyć, gdy odkryjemy ją na nowo


Zwolnijcie troszkę i nie pędźcie przed siebie. Rozglądajcie się uważnie wokół. Czasami dostrzeżecie drzewo poskręcane, zrośnięte. Dojrzycie w nim twarz, lub inne obrazy w spękanej korze zaklęte…


Podczas wypraw które prowadzę, zdarza się czasami , że specjalnie staję w miejscu. Ludzie, którzy mnie wyprzedzili, wracają do mnie i patrzą zdziwieni nie wiedząc o co chodzi. Odczekuję chwilę, by grupa się zebrała i pokazuję jakiś ciekawy obiekt. Zdarza się często, że ludzie sami zaczynają snuć swoje opowieści o tym co widzą. Bywają też głosy wśród wędrowców, że wcześniej czegoś takiego nie widzieli (najczęściej ciekawe drzewo), mimo że wielokrotnie przechodzili obok…


Słowo legenda – w przekładzie z języka łacińskiego oznacza: „to, co powinno być przeczytane.” Do zobaczenia na szlakach. Pozdrawia – Legendziarz.

[email protected]
tel. 516 531 742
Facebook: Legendziarz

 

 
 

Komentarze

Komentarze

Brak komentarzy.

Nie ponosimy odpowiedzialności za treść wypowiedzi zawartych w komentarzach i opiniach publikowanych przez Czytelników niniejszego serwisu. Publikowane komentarze są tylko i wyłącznie prywatymi opiniamii użytkowników serwisu. Zachowujemy oryginalną pisownię nadesłanych komentarzy.

Przeczytaj także