Pracownia Kasi

13.02.2024 0 komentarzy
Autor: Piotr Żelachowski, Zdjęcia: Archiwum Firmy oraz Virginia Damięcka

W cyklu #biznesowywtorek mamy przyjemność przedstawić Wam rozmowę z Kasią, twórczynią "Pracowni Kasi" - miejsca, gdzie ceramika nabiera zupełnie nowego wymiaru. W naszym wywiadzie Kasia opowiada o swojej podróży z grafiki do świata ceramiki, inspiracjach czerpanych z natury i procesie tworzenia swoich unikalnych dzieł. Zapraszamy do lektury, by odkryć, jak miłość do ceramiki i przyrody przekłada się na niepowtarzalne projekty, które można podziwiać i nabyć, tworzone z głębokim szacunkiem do natury i rzemiosła.

 

 

hot°: Jakie były Twoje początki przy tworzeniu "Pracowni Kasi" i co skłoniło Cię do pracy z ceramiką?


Pierwszego zachwytu nad ręcznie robioną ceramiką doznałam wiele lat temu w Galerii Pod Sukniami. Wzięłam wtedy do rąk niezwykle krzywą cukiernicę i nie mogłam opanować zachwytu nad tym wytworem ludzkich rąk. Bardzo podobało mi się gładkie szkliwo i chropowata, kontrastująca z nim glina. Ten przedmiot był totalnie wyjątkowy, z tak zwaną duszą.

 

Wtedy też powstało w moim sercu marzenie, żeby spróbować ceramiki. Tylko, że za bardzo nie było w owym czasie w Szczecinie gdzie. Kilka lat później pracowałam w agencji reklamowej i dostaliśmy zlecenie na potykacz galerii, w której prowadzone były zajęcia z ceramiki. Razem z koleżanką z pracy od razu zapisałyśmy się na te zajęcia.

 

Tam powstały pierwsze dziurawe i popękane prace. Nie byłam z nich zadowolona, ale bakcyla połknęłam. Chwilę później wyjechałam na 2 lata do stolicy i od razu zapisałam się na regularne zajęcia w każdą środę. Po powrocie byłam już pewna, że nie chcę wracać do projektowania grafiki. Wtedy kupiłam własny piec.

 

 

 


hot°: Mieszkasz pod Szczecinem, w małej wsi. W jaki sposób Twoje otoczenie i przyroda wpływają na Twoje projekty ceramiczne?


Wpływają w sposób znaczący. Nastrajają mnie kolorami aktualnej pory roku, a to i zmieniającą się wraz z nimi przyrodę łatwiej obserwować na wsi. Po zupełnie inne barwy szkliw mam ochotę sięgać jesienią, niż np. wiosną. Ma to też związek z tym, że bardzo lubię zestawiać na zdjęciach moje prace z roślinami. Więc jeśli mam kolorowe jesienne liście, to fajnie mieć czerwony lub żółty kubek.

 

A zdjęcia są dla mnie bardzo ważne, bo sprzedają mój produkt w sieci. Muszą przykuwać uwagę. Przyroda mnie bardzo inspiruje. Znoszę z łąk, pól i ogrodu prawdziwe liście do odciskania w glinie. Ja generalnie uwielbiam naturę. Ona jest dla mnie wielką wartością, sensem, wytchnieniem, nagrodą. Tylko w naturze czuję, że oddycham naprawdę.

 

 
hot°: Czy możesz opowiedzieć o procesie tworzenia Twoich naczyń od początku do końca?


Materiałem wyjściowym jest gotowa masa ceramiczna, którą kupuję w sklepie dla ceramików (niestety w Szczecinie nie ma takiego i przyjeżdża kurierem). Masa taka składa się z gliny wykopanej z ziemi i oczyszczonej, z dodatkami, jak np. szamot. Ma też dokładnie opisane właściwości, np. w jakiej temperaturze ją wypalić.

 

Naczynia tworzę kilkoma różnymi technikami. Toczę na kole (tu pada zawsze sławetne:”Jak w Uwierz w ducha”?) lepię ręcznie lub modeluję z płata. W zależności od obranej drogi modelowania naczynie jest równiejsze (na kole) lub nieregularne, unikatowe, niekiedy z odciskami moich palców.

 

Te ostatnie naczynia mają swoich zwolenników i od tej techniki zaczynałam. Każda ulepiona rzecz musi powolutku wyschnąć. W tym czasie traci ok. 10% swojej objętości, bo z gliny odparowuje woda. Suche szlifuję z nierówności, których nie udało się wygładzić na mokro i wkładam do pieca na pierwszą rundę wypalania.

 

Pierwszy wypał to niższa temperatura, „jedyne” 900 stopni. Łącznie ze studzeniem ten wypał, zwany biskwitem trwa 2 doby. Potem należy formy wymyć i nałożyć szkliwa. Szkliwa to wodne zawiesiny, nakładam je pędzlem, polewam lub zamaczam w nim naczynie. Wszystko zależy od oczekiwanego efektu lub marki szkliw. Na tym etapie granat potrafi być różowy (tak, różowy!) i żadne szkliwo nie ma połysku.

 

Ostateczna przemiana dzieje się podczas drugiego wypału: tutaj temperatury rosną aż do 1240 stopni. I znów muszę uzbroić się w dwudniową cierpliwość.

 


hot°: Jakie znaczenie ma dla Ciebie tworzenie unikalnych, pojedynczych egzemplarzy ceramiki?


Dla mnie znaczenie ma to, że nie zanudzi mnie jakiś wzór. Wciąż poszukuję, odkrywam nowe i eksperymentuję. Nie mogę się wręcz doczekać kiedy będę mogła wejść do pracowni. Dla odbiorcy wartością może być to, że nie jest produkt taśmowy, odlany w tysiącach czy setkach tysięcy sztuk i poszkliwiony przemysłowo. Wtedy mnóstwo ludzi ma w domu takie same naczynia.

 

Nie, tutaj trzymasz w dłoniach unikat. Ceramiczną pracę, którą utworzyły setki czułych gestów. Którą wzięłam do ręki dziesiątki razy na wielu etapach tworzenia. Etapach, które od kulki błota do gotowego kubka czy talerza trwają nawet 4 tygodnie. Każdą pracę stworzyłam z miłością i starannością. Ważne jest to, że w technikach, w których pracuję nie da się zrobić czegoś idealnie identycznego. Dlatego jest to produkt moim zdaniem luksusowy.

 


hot°: Czy możesz podzielić się z nami szczegółami dotyczącymi technik, których używasz przy tworzeniu ceramiki?


Używam wielu technik, próbuję, doświadczam, poszukuję, dość szybko się nudzę. Nie wyobrażam sobie zrobić np. 100 takich samych przedmiotów. Jeszcze kilka lat temu brałam zlecenia. Przykładowo robiłam 200 medali na bieg. To była dla mnie mordęga i praca jak przy taśmie. Męczyło mnie to koszmarnie. Teraz co chwilę próbuję czegoś innego. Mieszam szkliwa, testuję różne masy, uczę się też coraz lepiej toczyć na kole. Generalnie w tym zawodzie nauka nigdy się nie kończy.


hot°: Wiem, że prowadzisz też często warsztaty w Szczecinie. W jaki sposób je prowadzisz i co chcesz przekazać uczestnikom?


Do Szczecina jeżdżę „tylko” na 4 edycje w roku. Dwa razy jestem w pracowni Artissimo i dwa razy w pracowni If I had. Każda edycja to dla mnie 3 wyjazdy. Warsztaty są bowiem z przyczyn technologicznych dwuetapowe. Każda z części trwa 2 godziny. Na pierwszej lepimy z gliny, na drugiej szkliwimy. Pomiędzy tymi spotkaniami jest 2 tygodniowa przerwa, podczas której suszę prace uczestników.

 

Nie suszą się same: codziennie trzeba je przewietrzyć, wymienić gazety itp. Potem je szlifuję, wypalam i wiozę na drugą turę. Tam uczestnicy uczą się szkliwić, dowiadują się co to angoba, a co szkliwo i jakie są ich właściwości.

 

Potem znowu wiozę wszystko do pieca. Muszę potem wszystko ponownie powypalać, podzielić, sfotografować i odwieźć do Szczecina do odbioru. Jest z tym trochę zachodu. Dla uczestniczek i uczestników to 2 spotkania po 2h, a dla mnie co najmniej 3 tygodnie pracy. Choć to bardzo wymagające fizycznie i logistycznie: lubię je prowadzić.

 

Lubię obserwować jak inne osoby odkrywają terapeutyczne właściwości gliny. Jak pracują w skupieniu. Podoba mi się pokazywanie tego fascynującego, długotrwałego procesu. I wiem to na pewno, że każdy kto ten proces pozna i zobaczy jak wiele pracy, czasu i różnych czynności wymaga stworzenie choćby małego kubka czy miseczki: ta osoba od tej pory inaczej będzie patrzyła na rękodzieło ceramiczne. A możliwe, że i na każde inne także.


hot°: Jakie są Twoje plany na rozwój "Pracowni Kasi" w przyszłości?
W zasadzie nie marzy mi się zbytnio rozwój Pracowni jako firmy. Podoba mi się kameralna strona przedsięwzięcia. Marzy mi się rozwój Kasi jako ceramika. By była jeszcze lepsza w tym co robi.


hot°: Jakie są największe wyzwania związane z prowadzeniem własnej pracowni ceramicznej?
Zdecydowanie opłaty stałe, jak to w każdej firmie: ZUS, księgowa oraz coraz wyższe ceny prądu, którego zużywam w pracowni ogromne ilości. Na szczęście w moim przypadku odpada mi koszt wynajmu pomieszczenia, bo zainstalowałam się we własnym garażu.

 


hot°: Czy możesz opowiedzieć o swojej ulubionej pracy, którą stworzyłaś, i co ją czyni wyjątkową?


Chyba najbardziej zapadła mi w pamięć umywalka, którą zrobiliśmy wspólnymi siłami razem ze znajomymi. Była to para, która chciała mieć w nowym mieszkaniu umywalkę i chciała wziąć aktywny udział w jej lepieniu. Przyjechali więc do mnie aż z Brukseli, pokonując 977 km. Oni tworzyli gliniane kulki, było ich prawie 400 sztuk, a ja połączyłam je w to niemałe naczynie. Nigdy nie zapomnę pakowania umywalki do późniejszej wysyłki (i już nigdy potem nie zgodziłam się umywalki wysyłać...)


hot°: Jakie znaczenie ma dla Ciebie ręczne tworzenie każdego przedmiotu? W jaki sposób Twoje projekty odzwierciedlają Twoją osobowość i pasje?


Powolne i dokładne tworzenie ceramiki to dla mnie forma medytacji. Miarowy szum koła garncarskiego bardzo mnie uspokaja. Tak samo jak dotyk gliny, jej organiczny zapach. Myślę, że w moich projektach widać miłość i głęboki szacunek do Natury, a także moje spokojne usposobienie i umiłowanie prostoty.

 

hot°: Na koniec: Gdzie można kupić twoje prace i kiedy zapraszasz na najbliższe warsztaty?


Swoje prace sprzedaję już tylko w sieci. Zapraszam na https://pracownia-kasi.pl  Całkowicie zrezygnowałam z jeżdżenia na targi i kiermasze. Wysyłka jest możliwa do każdego miejsca na świecie. Bez obaw, jestem mistrzem pakowania! Prace docierały bez szwanku do Australii czy Kanady.

 

Jeśli wydarzyłaby się jednak jakaś tragedia to uspokajam: biorę na siebie wykonanie kopii naczynia. Najbliższe warsztaty, a zatem jedyna możliwość spotkania mnie na żywo już w marcu. Zapraszam do Pracowni Plastycznej Artissimo 3 marca. (część pierwsza warsztatów). Zapisy trwają.

 

 

Pracownia ceramiczna
Katarzyna Kamrowska

ul. Szeligowskiego 55
71-051 Szczecin

tel. 501 577 899
email: [email protected]


https://pracownia-kasi.pl
https://www.instagram.com/pracownia_Kasi
https://www.facebook.com/ceramika.kasi

 

Ceramika Kasi

Ceramika Kasi

 

 

Komentarze

Komentarze

Brak komentarzy.

Nie ponosimy odpowiedzialności za treść wypowiedzi zawartych w komentarzach i opiniach publikowanych przez Czytelników niniejszego serwisu. Publikowane komentarze są tylko i wyłącznie prywatymi opiniamii użytkowników serwisu. Zachowujemy oryginalną pisownię nadesłanych komentarzy.