HomskiBlog: Sportowe podsumowanie weekendu vol. 20

10.04.2017 0 komentarzy
Autor: HomskiBlog, Zdjęcia: Archiwum

Za nami bardzo pełen sportowych emocji weekend. Każdy kibic mógł znaleźć coś dla siebie. Na boiskach piłkarskich byliśmy świadkami kilku bardzo pasjonujących spotkań. W Niemczech Bayern Monachium, w meczu określanym jako „Der Klassiker”, podejmował Borussię Dortmund. W Lotto-Ekstraklasie Pogoń podejmowała Arkę Gdynia, a tak zwanych derbach polski Legia Warszawa pojechała do Poznania, gdzie na wypełnionym do ostatnich miejsc stadionie czekał Lech Poznań. Osoby stroniące od piłki nożnej mogły emocjonować się sportami walki i galą UFC 210 oraz „piekłem północy” – jednym z największych jednodniowych wyścigów kolarskich prowadzącym z Paryża do Roubaix, który jest żywym dowodem na to, że kolarstwo nie jest nudnym sportem. To zaledwie ułamek tego, co mogliście oglądać przez ostatnie dwa dni.

 

 

Pogoń demoluje rozbitą Arkę, Starcie Legii i Lecha wizytówką Lotto-Ekstraklasy.

 

W naszej kochanej Ekstraklasie (Kliknij tutaj i sprawdź za co kochamy Ekstraklasę! Bo jak tu jej nie kochać?) Pogoń Szczecin stoi przed bardzo wymagającym zadaniem – walka o awans do pierwszej ósemki. Forma, jaką prezentują podopieczni Kazimierza Moskala, nie daje żadnych podstaw do wiary, że uda się osiągnąć cel. Na szczęście w sobotnie po południe do Szczecina przyjechała rozbita Arka Gdynia, która szykuje się do zmiany szkoleniowca (prawdopodobnie jeszcze dzisiaj Grzegorz Niciński ma zostać zwolniony). Było to spotkanie z kategorii tych za sześć punktów; w przypadku zwycięstwa Portowcy wróciliby do pierwszej ósemki. Adam Frączczak i spółka odpowiedzieli na krytykę i odpłacili za zaufanie, jakim darzą ich kibice. Popularny „AF9” dwukrotnie pokonał bramkarza i dzięki jego golom i świetnej postawie całego zespołu kibice mogli podziwiać jak Pogoń Szczecin efektownie, 5:1 wygrywa z Arką i wraca do grupy mistrzowskiej.

 

Tym spotkaniem emocjonowaliśmy się w Szczecinie, natomiast w Polsce na topie było starcie Legii Warszawa z Lechem Poznań. Dwie najlepsze drużyny rundy wiosennej (Lech zdobył 17 punktów, a Legia 16), dwaj najwięksi rywala, którzy nie szczędzili sobie „uprzejmości” przed rozpoczęciem spotkania. O takich meczach mówi się, że nie decydują o mistrzostwie, ale na pewno porażka w szlagierze powoduje, że przed rozpoczęciem zmagań w grupie mistrzowskiej zostaje się w blokach startowych. Od początku spotkanie stało na bardzo wysokim poziomie. Pierwsza połowa stała pod znakiem pojedynku rozgrywających. Radosław Majewski dyrygował grą Lecha Poznań, świetnie rozgrywał i stwarzał zagrożenie pod bramką Legii Warszawa. Z drugiej strony boiska dominował Vadis Odjidja Ofoe, który kolejny raz udowadnia, że przerasta umiejętnościami naszą ligę. Obrońcy Lecha zupełnie nie radzili sobie w pojedynkach z Belgiem. To, czego brakowało, to bramki. Pierwsza część starcia Tytanów polskiej piłki zakończyła się bezbramkowym remisem.

 

W drugiej połowie obydwie drużyny dalej starały się złamać defensywę przeciwników. W 81 minucie po doskonałym dośrodkowaniu wynik otworzył Tomasz Kędziora. Kiedy wydawało się, że Lech pokona Legię i wyprzedzi ją w tabeli, to wtedy do boju ruszyła Legia. W 87 minucie, niczym rasowy snajper, Maciej Dąbrowski wykorzystał zamieszanie w polu karnym i wyrównał wynik meczu. Mistrz Polski grał do końca. Kasper Hamalainen rozpoczął kontrę, podał do Adama Hlouska, który wrzucił piłkę w pole karne, gdzie czekał Fin. Ten wykończył akcję, którą rozpoczął i zapewnił zwycięstwo swojej drużynie. Znakomity mecz, który był wspaniałą wizytówką naszej Lotto-Ekstraklasy.

 

 

Robert Lewandowski – piłkarz idealny.

 

Na kilka dni przed spotkaniem Bayernu Monachium z Borussią Dortmund mówiono, że jest to ostatnia okazja, żeby w jakimś stopniu opóźnić świętowanie zdobycia piątego tytułu mistrzowskiego z rzędu przez Bawarczyków. Bayern po raz kolejny udowodnił, że nie ma sobie równych w Bundeslidze. Młoda drużyna Borussii Dortmund nie była, w stanie przeciwstawić się sile ofensywnej Monachijczyków. Franck Ribery potrzebował zaledwie cztery minuty, żeby wyprowadzić swój zespół na prowadzenie. Po Francuzie do głosu doszedł Robert Lewandowski. W dziesiątej minucie sędzie podyktował rzut wolny. Lewa strona pola karnego, około 20 metrów do bramki strzeżonej przez Romana Burkiego. Sytuacja bliźniaczo podobna do tej ze spotkania Polski z Czarnogórą. Rezultat taki sam. Piękna bramka i Bayern prowadził już 2:0 (Kliknij tutaj, aby zobaczyć bramkę Roberta Lewandowskiego). W drugiej połowie Bayern dalej kontrolował przebieg wydarzeń i po bramkach Arjena Robbena i Lewego Bawarczycy mogli zacząć świętować swój 21 triumf w tym sezonie. Na osłodę dla kibiców Borussii Dortmund pozostała piękna bramka (Kliknij tutaj, aby obejrzeć bramkę!) Raphaela Guerreiro, który nie dał żadnych szans Svenowi Ulreichowi. Robert Lewandowski wyszedł na prowadzenie w klasyfikacji strzelców, a Bayern ma 10 punktów przewagi nad RB Lipsk.

 

 

Podział punktów w derbach Madrytu.

 

Kilka godzin przed „Der Klassiker” w słonecznym Madrycie rozpoczęło się starcie gigantów hiszpańskiej piłki. Z jednej strony Real Madryt, który przewodzi w tabeli La Liga i walczy o kolejny tytuł mistrzowski, z drugiej Atletico Madryt dowodzone przez Diego Simeone, który na największe spotkania zawsze ma przygotowaną jakąś niespodziankę dla swoich przeciwników. W derbach Madrytu zawsze jest dużo walki, a przeważnie mało goli i tak było również tym razem. Kibice na Santiago Bernabeu musieli czekać aż do 52 minuty na pierwsze trafienie. Ku ich zadowoleniu na prowadzenie wyszli Królewscy. Po świetnym dośrodkowaniu Toniego Krossa gola strzelił Pepe. Atletico próbowało na różne sposoby zaskoczyć Keylora Navasa, ale ten bronił jak w transie. Aż w końcu na pięć minut przed zakończeniem spotkania Angel Correa zagrał prostopadłą piłkę do Antoine Griezmanna, który płaskim strzałem pokonał Kostarykanina. Podziału punktów w meczu na szczycie La Liga nie była, w stanie wykorzystać Barcelona, która po fatalnym spotkaniu przegrała z Malagą.

 

 

UFC 210 – Błachowicz traci oddech i przegrywa.

 

W nocy z soboty na niedzielę kibice MMA swoją uwagę skierowali na Buffalo w stanie Nowy Jork. Właśnie tam odbyła się kolejna numerowana gala największej organizacji świata – UFC. Karta 210 edycji była bogata w wiele ciekawych pojedynków. Między innymi starcie Daniela Cormiera z Anthonym Johnosonem, którego stawką był mistrzowski tytuł w kategorii półciężkiej. Było to ostatnie starcie, obecnie, dwóch najlepszych zawodników tej kategorii wagowej. Wygrał Daniel Cormier, który udowodnił swoją wyższość nad rywalem. Dominował w starciach zapaśniczych i imponował przygotowaniem motorycznym. W drugiej rundzie poddał Johnosona i mógł świętować obronę pasa mistrzowskiego. Kolejną okazję do zaprezentowania swoich umiejętności dostał Jan Błachowicz. Polak po raz szósty wszedł do oktagonu. Naprzeciwko niego w klatce stanął Patrick Cummins, który chciał przerwać serię dwóch porażek. Niestety, udało mu się zakończyć złą passę i wrócił na zwycięski szlak. Dla Błachowicza była to kolejna walka, w której przyczyną porażki było słabe przygotowanie fizyczne. Amerykanin, w pierwszej rundzie, przetrwał nawałnicę ciosów i dwie kolejne dominował nad Polakiem, który ledwo stał na nogach. Cummins wygrał przez większościową decyzję (29:28×2, 28:28). Polak przegrał czwartą walkę w organizacji UFC.

 

 

Co przed nami?

 

W nadchodzącym tygodniu wraca Liga Mistrzów. We wtorek polecam obejrzeć spotkanie drużyn, które prawdopodobnie prezentują najbardziej ofensywny futbol w Europie. Podrażniona porażką z Bayernem: Borussia Dortmund z Łukaszem Piszczkiem w składzie podejmie na własnym boisku AS Monaco, w którego barwach na pewno zobaczymy Kamila Glika. W środę koniecznie obejrzyjcie przedwczesny finał Ligi Mistrzów, w którym Bayern podejmie Real Madryt. Występowało małe ryzyko, że nie zobaczymy w tym meczu Roberta Lewandowskiego, ale wszystko wskazuje na to, że napastnik Bayernu wybiegnie w środę na boisko. Dla kibiców koszykówki i NBA polecam zarwać noc z soboty na niedzielę i obejrzeć rozpoczynającej się fazy Play-off. Rozgrywki wkraczają w decydujący etap i od początku nie powinno zabraknąć emocji. Miłego, pełnego sportowych emocji tygodnia!

 

 

Marcin Homis - HomskiBlog

Polub HomskiBlog na Facebooku!

Odwiedź Stronę Internetową HomskiBlog!

 

Komentarze

Komentarze

Brak komentarzy.

Nie ponosimy odpowiedzialności za treść wypowiedzi zawartych w komentarzach i opiniach publikowanych przez Czytelników niniejszego serwisu. Publikowane komentarze są tylko i wyłącznie prywatymi opiniamii użytkowników serwisu. Zachowujemy oryginalną pisownię nadesłanych komentarzy.