Elektroniczny Szczecin: Catz’ n Dogz wracają do Szczecina!

01.12.2016 0 komentarzy
Autor: Dawid Korniak, Zdjęcia: Archiwum Catz' n Dogz

Po dobrze przyjętych wywiadach w poprzednich miesiącach, jakie przeprowadziłem z Mariem Kotta oraz Calvinem przyszła pora na rozmowę, na którą czekałem od dłuższego czasu. Okazja ku temu jest o tyle fajniejsza, że moi rozmówcy po kilku latach przerwy wracają do naszego miasta, na imprezę o nazwie Friends of PETS, która odbędzie się 9-ego grudnia w klubie K4. Porozmawiamy m.in. o ich początkach, audycjach w Radiu ABC, kompilacji Watergate, czy rozwoju Pets Recordings. W cyklu Elektroniczny Szczecin rozmawiam z Grześkiem oraz Wojtkiem z Catz’ n Dogz!

 

Vitali Gelwich Photography

 

hot°: Zaczynaliście osobno jako Deeop i Ketiov, później jako kolektyw 3 Channels. Opowiedzcie jak się poznaliście, o projekcie Tanzschule oraz o tym jak powstało Catz 'n Dogz.


Grzesiek: Poznaliśmy się w Szczecinie, obydwoje stąd jesteśmy. Wojtek miał swój cykl imprez, właśnie Tanzschule – odbywał się on w Tarasie. Tam też usłyszałem go po raz pierwszy. Bardzo mi się spodobało jak grał, co dalej doprowadziło do tego, że postanowiliśmy się spotkać, by najzwyczajniej w świecie powymieniać się muzyką. W tym momencie jeszcze nie grałem, ale szukałem osoby, z którą mógłbym robić coś wspólnie. Początkowo nasze style były zupełnie inne: Wojtek grał bardziej dynamicznie, ja raczej deepowo. Pierwszą imprezę zagraliśmy w 2003 roku w Mezzoforte i to właśnie po niej postanowiliśmy, że będziemy dalej działać razem. Nie sprowadzało się to jedynie do imprez: każdy z nas robił już jakieś produkcje, dlatego siłą rzeczy postanowiliśmy i w tym aspekcie połączyć siły.

 

Vitali Gelwich Photography


hot°: Podczas okresu waszej rezydentury w Mezzoforte (Electronic House) Szczecin odwiedziło wielu artystów, również tych, którzy obecnie są bardzo znani w świecie muzyki elektronicznej (podajcie przykłady). Jak wyglądały organizowane przez Was imprezy? Jak wyglądały aftery?


Uh, no fakt – dużo imprezowaliśmy ;). Graliśmy czasami osobno na dwóch floorach, a na początku, to nawet targałem swój komputer, by robić wizualizacje podczas imprez, dzięki czemu mogłem zarobić kilka złotych więcej. Cel był jeden: Vinyle – mówi Grzesiek. Jeździliśmy co miesiąc do Berlina, by wydawać tam wszystko to, co zarobiliśmy. Podczas wizyt w berlińskich sklepach muzycznych poznaliśmy wielu artystów, których później zapraszaliśmy do Szczecina. Najpierw byli to ludzie prowadzący sklepy, później pisaliśmy już do bardziej znanych osób. To nam pozwoliło zyskać wiele cennych kontaktów. W między czasie pewne osoby usłyszały nasze produkcje, które przypadły do gustu. Przyszła propozycja wydania pierwszej płyty, pojawiały się też inne możliwości – to wszystko sprawiło, że dopadła nas ogromna… motywacja.

 

Dzięki temu zapraszaliśmy kolejne osoby, m.in. Anję Schneider czy John’a Tejadę. Wszystkim zaproszonym bardzo się u nas podobało. Klub był mega mały, lecz imprezy cieszyły się dużą popularnością, mieliśmy dużą ilość stałych bywalców, dzięki czemu atmosfera była znakomita. Djing, to coś, co kochamy najbardziej. W tamtych latach często robiliśmy także imprezy, na których graliśmy tylko my. Nawet teraz robimy imprezy „all night long”, co pozwala nam przypomnieć sobie te stare czasy. Co do afterowania… nie ukrywamy – afterowaliśmy! Mieliśmy dobrą ku temu ekipę, było wesoło i trwało to wiele czasu. Później jednak zaczęliśmy więcej wyjeżdżać, nasi znajomi zaczęli emigrować i postanowiliśmy zakończyć naszą rezydenturę.

 

fot. Jake Davis


hot°: Szczecińska scena w tamtym okresie była jedną z najbardziej aktywnych w Polsce. Wielu artystów było zachwyconych imprezami w naszym mieście – przykład z Dixonem, który przytoczył Mario Kotta we wrześniowym wywiadzie. Co zagraniczni artyści mówili o Szczecinie?


Fajne było to, że kiedy rozmawiało się z berlińczykami, to kojarzyli oni nasze kluby, czy po prostu miasto… ponieważ albo sami tutaj grali albo ich znajomi tutaj byli. Szczecin był takim wzorem na skalę Polski. Dużo osób przyjeżdżało tutaj na imprezy zarówno z reszty kraju, jak i z Niemiec. Dzięki temu, że mieliśmy FamilyGroove, to mogliśmy usłyszeć wielu ciekawych artystów, których zapraszali. To miało wpływ na kształtowanie Catz’ n Dogz. Chodziliśmy na imprezy do Prawdy, do Sonara, czy Virusa. Co do Dixona, to oczywiście prawda, ba! Nawet teraz kiedy się widzimy, to wspomina chłopaków i udane imprezy w Szczecinie.


hot°: Jakie czynniki sprawiły, że projekt Catz’ n Dogz odniósł sukces na skalę międzynarodową?


Przede wszystkim nasza przyjaźń i szczerość - coś co trwa do tej pory. Mimo że nie zawsze dogadywaliśmy się w stylach grania, to jednak zawsze potrafiliśmy dojść do kompromisu. To sprawia, że się dobrze uzupełniamy. Każdy z nas jest lepszy w innych rzeczach/sprawach, dzięki temu połączeniu jesteśmy teraz w tym, a nie innym miejscu. Istotna była też determinacja oraz oczywiście miłość do muzyki.

 


hot°: Zdradźcie coś na temat kompilacji dla klubu Watergate, nad którą właśnie pracujecie. Jesteście tam rezydentami i tu następne pytanie: jak udają się imprezy w Watergate pod szyldem Pets Recordings?


Kilka tygodniu temu graliśmy w Watergate, także na świeżo możemy coś o tym powiedzieć. Klub jest genialny i uwielbiamy w nim grać. Musimy przyznać, że najbardziej lubimy imprezy organizowane tutaj w środy. Wtedy też przychodzi dużo ludzi z Berlina, szczególnie ci, co na weekendy muszą z niego wyjeżdżać. Jest tutaj świetne nagłośnienie – a to bardzo ważne. Często nawet gramy tutaj warmupy, dzięki czemu możemy budować imprezę oraz jej atmosferę od samego początku. Robimy tutaj imprezy co kilka miesięcy i trzeba przyznać, że zawsze jest fajnie. Imprezy trwają do 10, czy 11 następnego dnia.

 

Pracujemy właśnie nad kompilacją dla Watergate: będzie to mix, w skład którego wejdą także specjalnie na tę okazję przygotowane edity numerów. Ciekawostką jest fakt, że aby dotrzeć do jednego artysty i wykorzystać jeden numer, to zajęło nam to aż 3 miesiące. Walczyliśmy o to, aby kompilacja była oryginalna. Jest to przekrój tego, co gramy, ale staraliśmy się połączyć wszystko w taki sposób, aby przedstawić całą historię, takiej imprezy od początku do końca. Singlem będzie numer, który stworzyliśmy z Shaunem z Hercules and Love Affair. Premiera mniej więcej w marcu, będzie ciekawie!

 

Grzesiek po lewej, Wojtek po prawej

 

hot°: Koniecznie muszę zapytać również o Radio ABC. Zaczynaliście od audycji „Session”, później wystartowaliście z „Plasteliną”. Jak istotne było to dla was doświadczenie?


Grzesiek: Wielkie, to było naprawdę niesamowite. Wiesz , że serio ciężko było tutaj się dostać? Nie ma co się dziwić, ponieważ ABC było bardzo popularne w naszym mieście, o własną audycję trzeba było się naczekać. Ja zaczynałem z muzyką chilloutową (niestety audycje z muzyką deep, tech house czy techno były już zarezerwowane) w poniedziałki. Było fajnie, ale dążyłem do tego, by jednak również w radiu być związanym z elektroniką. Audycję „Session” prowadziliśmy razem z Wojtkiem oraz Vitkiem. Ludzie do nas pisali do gadu gadu, mieliśmy mega fajny kontakt z ludźmi, puszczaliśmy kawałki, które lubiliśmy. Następna audycja, to właśnie „Plastelina”, którą prowadziłem z Wojtkiem (audycja niedzielna). Było śmiesznie: graliśmy w piątki i soboty, a później na kacu lecieliśmy do radia.

 

Dla przykładu: Nasz kolega nadepnął na jeden przedłużacz, który zasilał całe Radio – wszystko padło: nie działał komputer, mixer, nic! Przez 5 minut była cisza, nagle telefon od szefa z zapytaniem co się dzieje. ;) Mieliśmy również nocne audycje, podczas których mogliśmy wypić piwko. Dobrze wspominamy te czasy. Było to radio takie, jakie powinno być. Idea nam odpowiadała, ponieważ było to radio z misją, takie które pozwala odkryć słuchaczom kawałki, których nie znają. Było śmiesznie, fajnie i swobodnie!

 

 

hot°: Jeśli dobrze pamiętam, to ostatnim razem w Szczecinie graliście w klubie City Hall na imprezie z Simonem Garcią. Od tego czasu minęły mniej więcej 3 lata. Czy jest jakaś sensowna odpowiedź na pytanie: dlaczego tak długo musieliśmy czekać na Wasz powrót?:)


To prawda, minęło trochę czasu. Ta impreza była świetna i bardzo dobrze ją wspominamy. Można to zgonić na czas, ponieważ zrobiliśmy album, później z tej okazji przyszło tour po całym świecie, mieliśmy natłok imprez, a do tego dochodziły wydawnictwa na labelu. Poza tym chcieliśmy wrócić do Szczecina z czymś fajnym. Szukaliśmy okazji z chłopakami z Canalii, czy ze znajomymi. Niestety przez ten okres 3 lat nie wyszło nam to z różnych względów. Cieszy nas jednak, że w końcu mamy okazję.

 


hot°: W takim razie powiedzcie nam coś więcej o imprezie, która odbędzie się już 9-ego grudnia w klubie K4. Czego się spodziewać?


Impreza odbędzie się pod szyldem „Friends of PETS” – organizujemy ją razem z Markiem Droptechem. Zagramy na niej ze swoimi najbliższymi, rodzimymi artystami oraz tymi mocno związanymi z wytwórnią. Jednakże nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie przygotowali czegoś naprawdę specjalnego na swój powrót… Z przyjemnością informujemy tych, którzy jeszcze nie wiedzą, że imprezę poprzedzi pierwszy w Polsce Północnej Boiler Room, z naszym udziałem oraz artystów: Jay Shepheard, Seltron 400, a także szczeciński b2b w składzie: Daniel Zachodni oraz Mario Kotta.

 

 

Po Boiler Roomie odbędzie się impreza, na której zagramy razem z: An on Bast (special dj set), Kuba Sojka live, Jay Shepheard, Michal Zietara oraz Seltron400. Przez to że na imprezie będą rodzimi artyści, to możecie spodziewać się rodzinnej, przyjaznej atmosfery. Jako organizatorzy znamy zaproszonych artystów, współpracowaliśmy z nimi – wiemy, że zagwarantują oni każdemu odpowiednio dobrą zabawę! Zresztą Kuba Sojka, czy An On Bast grali na Twoich imprezach, więc też możesz potwierdzić, że muzycznie – to najwyższa półka.

 

Kliknij tutaj, aby przejść do wydarzenia na Facebooku!

 


hot°: Teraz skupmy się na waszej wytwórni, która powstała w 2010 roku. Pets Recordings, to mnóstwo znakomitych artystów, to także kilkadziesiąt wydanych EP’ek. Jak przebiegała droga do sukcesu waszej „muzycznej stajni”?


Zawsze chcieliśmy mieć własną wytwórnię. Jako 3 Channels zaczynaliśmy od Channels Recordings (2005 rok) – była to wytwórnia tylko z vinylami. Wszystko było fajnie, wydawaliśmy głównie polskich artystów, ale również nie brakowało zagranicznych. Pamiętam że nawet moja 8-letnia siostra rysowała grafikę;) Późnej sprzedaż zaczęła spadać (m.ni. pojawienie się i wzrost popularności muzycznych sklepów internetowych), a my postanowiliśmy zrobić sobie przerwę, która trwała 2 lata. Było to jednak dla nas bardzo dobre doświadczenie. W końcu po tym okresie postanowiliśmy wystartować z Pets. Na koncie mamy już ponad 70 wydanych materiałów, więc jest to już naprawdę dobry wynik. Wytwórnia się rozwija, świadczy o tym fakt, iż podczas takich festiwali, jak BPM, ADE, czy Sonar mamy swoje label’owe showcase’y.

 

Od roku mamy osobę, która nas bardzo odciąża, dzięki czemu nie musimy sami robić info, czy tworzyć sinppetów. Mamy teraz więcej czasu, by skupić się na muzyce. Wytwórnia staje się coraz bardziej popularna, zaobserwowaliśmy również duże zaufanie, jakim obdarzają nas słuchacze. Lubimy także ryzykować, ponieważ zdarza się, że wydajemy artystów, którzy nie są bliżej znani. Często udaje nam się również wypromować kogoś, a świetny przykład, to Eats Everything, który po wydaniu u nas płyty stał się jednym z najbardziej znanych dj’ów na świecie. Staramy się również promować polskich artystów – ale z tego co wiemy, o tym za chwilę:)

 


hot°: Nie tak dawno na dodatek utworzyliście sublabel STEP. W skrócie: czym STEP różni się od PETS?


Pets jest bardziej szerokie. Wydajemy tu house, techno, ambienty, elektronikę – pozwalamy sobie na więcej, często eksperymentujemy. Label ma już pewną jakość, a ludzie ufają naszej selekcji. STEP, to również widoczne zaufanie słuchaczy. Jest to wytwórnia bardziej klubowa (numery wydawane na vinylach), a na koncie mamy już ponad 10 wydawnictw. Wydajemy tutaj bardziej suche, surowe i techniczne brzmienia – typowo vinylowe. Mieliśmy już dużo numerów na Pets, potrzebowaliśmy czegoś innego, aby również móc dalej się realizować. Dlatego powstało STEP.

 


hot°: Co moglibyście doradzić początkującym artystom: zarówno didżejom, jak i producentom?


Ostatnio mieliśmy na ADE panel dyskusyjny: była tam cała nasza ekipa od PR z Anglii, my, nasi menadżerowie, była publiczność. Ludzie właśnie zadawali tego typu pytania, np. to, które nam zadałeś, ale również m.in.: „Czy warto być dziwnym i udawać, że jest się dziwnym i oryginalnym, czy jednak warto być sobą i skupić się na tym – która droga jest lepsza?”. Są różne drogi i odpowiedzi, nie ma jednej. Może to zabrzmieć trochę patetycznie, ale trzeba wierzyć w siebie i robić to, co się kocha. Nigdy nie chcieliśmy nikogo udawać, byliśmy sobą. Nie chcieliśmy skakać pomiędzy stylami muzycznymi (idąc za popularnością).

 

Warto również ryzykować - zaczynaliśmy jako 3 Channels, jednakże po pewnym czasie przeszkadzało nam to, że ludzie oczekiwali od nas, abyśmy grali tylko minimale, ponieważ również lubiliśmy grać muzykę house’ową. Postanowiliśmy zmienić nazwę i zacząć wszystko od nowa. Mieliśmy 2 lata ciężkiej pracy, ale chcieliśmy wolności i grania innej muzyki. Najważniejsze jest bycie szczerym ze sobą. Ważne jest także nie oglądanie się na innych. Claude VonStroke wydał swoją pierwszą płytę mając 33, czy 35 lat i dopiero wtedy zaczęła się jego kariera. Nigdy nie wiadomo kiedy ten moment nadejdzie, dlatego warto być cierpliwym, dużo pracować, ale być przy tym zdeterminowanym.

 


hot°: Zdradźcie nam aktualne wydawnicze waszych wytwórni. Kiedy światło dzienne ujrzą wasze następne produkcje?


W listopadzie ukazało się ostatnie nasze wydawnictwo z utworami „It’s Happening” oraz „Our Crazy”. Wydaliśmy ostatnio również album niezbyt znanego artysty – Thorsteinssøn. Jego muzyka jest niesamowita, zrobiła na nas ogromne wrażenie. Później mamy EP autorstwa Simona Garcii, czy The Analog Roland Orchestra. W planach także kolejna produkcja od Das Komplexa. W planach jest naprawdę dużo wydawnictw, niestety nie o wszystkich możemy w tej chwili powiedzieć. Prawdopodobnie za rok, jesienią – zaszyjemy się w studiu i zaczniemy pracę nad nowym albumem.

 


hot°: Nie od dzisiaj wiadomo, że nie zapominacie o polskich artystach. Dzięki wam swoje materiały wydali tacy artyści, jak: Viadrina, SLG, Pol_On, Chmara Winter, czy ostatnio Das Komplex i Eltron. Kto następny?


Między innymi właśnie wspomniany The Analog Roland Orchestra, który ma polskie korzenie. Tak jak wspomniałeś był niedawno Eltron, ponownie będzie Das Komplex. Cieszy nas to, że jest coraz więcej dobrej, polskiej produkcji. Ludzie wysyłają do nas utwory, ale również i my lubimy szukać artystów, którzy mogliby u nas wydawać. W planach mamy także składankę, na której znajdą się polscy artyści.

 

fot. Robert Szczechowiak

 

hot°: Teraz zadam pytanie, które niejednokrotnie słyszałem wśród szczecińskich klubowiczów. Grzesiek – niedawno przeprowadziłeś się z powrotem do Szczecina, na dodatek organizujecie Wooded we Wrocławiu… Czy szczecinianie mogą spodziewać się jakichś wydarzeń, które tutaj zorganizujecie?


Cały czas o tym myślimy. Chcemy coś robić dobrze, a to wymaga czasu. Cały czas myślimy o naszym mieście i z pewnością wkrótce coś zrobimy.

 

hot°: Dzięki za wywiad! Do zobaczenia 9-ego grudnia :)

 

 

Pięć numerów polecanych przez Catz’ n Dogz
1/ Baltra - Lookin’ 4 Love (Step Recordings)
2/ Peggy Gou - Gou Talk
3/ Mark Henning - Tilt (Swing Recordings)
4/ Theo Walbeck - Freak Tool
5/ Thorsteinssøn - Academy Of Heroes (Album / Pets Recordings)
Kliknij tutaj, aby przesłuchać cały album!

 

Muzyka

Muzyka


Muzyka

Muzyka


Wideo

Wideo


Muzyka

Muzyka


Muzyka

Muzyka

Komentarze

Komentarze

Brak komentarzy.

Nie ponosimy odpowiedzialności za treść wypowiedzi zawartych w komentarzach i opiniach publikowanych przez Czytelników niniejszego serwisu. Publikowane komentarze są tylko i wyłącznie prywatymi opiniamii użytkowników serwisu. Zachowujemy oryginalną pisownię nadesłanych komentarzy.