Bostońskie Historie: Z pamiętniczka młodego barmana! Cz.2

26.02.2016 0 komentarzy
Autor: Piotr Żelachowski, Zdjęcia: Krystian Gąciarski / Archwium Bostonu, Wojtka

Zapraszamy na drugi bostońskiej odcinek opowieści z cyklu: „Z pamiętniczka młodego barmana!” czyli prywatnego, szalonego i zawsze szczerszego spojrzenia na pracę w gastronomii... Nasze opowieści to niezwykła mieszanka ludzkich charakterów, alkoholu, muzyki, pożądania i wielu innych niegrzecznych rzeczy. Napisana z przymrużeniem oka, żeby nie było za mroczno, bo to w końcu fajny i ciekawy świat, oczywiście jak się ma do niego odpowiedni dystans. A nasz narrator i bohater marcowej opowieści - Wojtek Polata, menager pubu Boston, ma zarówno i dystans i talent do snucia ciekawych historii. Zapraszamy ...

 

 

Z pamiętniczka „młodego" barmana

Gastronomia... Kiedy zaczynałem pracę w Bostonie kilka dobrych lat temu nie wiedziałem co to będzie i czy to aby na pewno praca dla mnie. Miałem już styczność z innymi lokalami, jednakże zazwyczaj były to miejsca sezonowe w małych mieścinach, gdzie ludzi było niewiele, a ich wybory to zazwyczaj było zimne piwko dla ochłody w gorące letnie dni.


Pamiętam pierwszy dzień pracy w Bostonie jak dzisiaj... był luty, poniedziałek, chwilę po tym jak wróciłem z rodzinnego miasta po „feriowej" przerwie. Godzina 18 i...czas start. Szybkie zapoznanie z lokalem, oprowadzenie i pokazanie co gdzie i jak, lista obowiązków i do dzieła bracie..


Weź się i wykaż bo od tego zależy twoje być albo i nie. Czas mijał, ludzi przybywało, więcej i więcej aż do chwili w której zacząłem się zastanawiać czy cały Szczecin zrobił sobie wolny wtorek? Ludzi było potwornie dużo, ledwo się mieścili!! Atmosfera gorąca, dj coś mówi przez mikrofon, ludzie podnoszą ręce do góry, pisk, śpiewanie i nie kończąca się kolejka do baru!!

 


W całym tym zgiełku słyszę głos koleżanki z baru z którą również studiowałem- Wojtas!...Wojtas!!... Młody!!!- coo ja?(szok)- noo tak tak, Ty! Dawaj na sale bo szkła brakuje! To były moje początki! Skończyliśmy chwilę po 6 rano, kiedy ostatni goście wychodzili mocno chwiejnym krokiem a w mojej głowie znowu urodziła się myśl - „Czy to się działo naprawdę?", „Czy wtorek jest w Szczecinie wolny?", „Czy to jakiś inny świat czy poprostu sen?"


Tak minęło parę lat a ja z młodego zrobiłem się jeszcze „młodszy", tyle że bardziej doświadczony. Piękny czas i chwile spędzane w Bostonie, czy to w pracy, czy też prywatnie zawsze przynosiły mi dużo radości. Ekipa z którą pracowałem i pracuje nadal, pomimo zmian (jak to w gastronomi bywa) jest nieziemska! Wspaniali ludzie, z którymi praca każdego dnia przynosi mi wiele uśmiechu i radości.


Obecnie jako najstarszy stażem (i nie tylko) członek załogi Bostońskiego Dream Team'u przyszło mi zmagać się z wieloma sprawami które każdego dnia są dla mnie nową lekcją życia i biznesu.


„Młody" barman zaczyna swój dzień dużo wcześniej niż reszta najmłodszej załogi, bo w końcu jest sporo rzeczy do zrobienia zanim o godzinie 18 lokal zostanie „uruchomiony". Po nocce dnia poprzedniego - ciężko jest się podnieść z łóżka, kiedy to słodki sen opatula twoje powieki, a umysł w słodkiej krainie snów postanawia pozostać jak najdłużej.

 

 


Każdy element twojego ciała chce jeszcze chwile odpocząć! „Ehhh...godz. 13.00-zaciskam zęby- trzeba wstawać bo obowiązki wzywają". Szybki prysznic, śniadanie, rzut okiem do notesu i już jestem w drodze do banku, bo w końcu drobne same się nie produkują (a szkoda!), po drodze szereg telefonów w służbowych sprawach i myśl, że czas nagli, bo w końcu za 40 minut mam spotkanie z klientem w sprawie wesela... hmm no to gazu menago bo nie zdążysz!


Dzień robi się krótki, kiedy wstajesz o 13 a do pracy idziesz już 4h później. Uwierzcie to tylko kwestia odpowiedniej organizacji czasu i dnia, której trzeba się nauczyć bo w przeciwnym razie czasu będzie brakować zawsze. „Ufff!! Udało się wszystko jakimś cudem spiąć na ostatni guzik. Towar na aucie. A więc - Witaj przygodo!!”


Podjeżdżam o 17 pod firmę... już na mnie czekają. Pierwsze dostawy i pierwsza zmiana. No cóż, znowu czas zacisnąć zęby i w godzinkę się wyrobić - ze wszystkim tak, żeby pierwsi goście weszli na gotowe.


...Impreza trwa! Jak co dzień trzymam pieczę nad wszystkim i bacznie obserwuje bawiących się gości. Jest rewelacyjnie! Mnóstwo zakochanych par w końcu to Walentynki. Piękne panie przykuwają męski wzrok swoimi czerwonymi ustami, pięknymi kreacjami i wdziękiem poruszających się w rytm muzyki ciał. Tak to jeden z pozytywnych aspektów pracy barmana.


To co zobaczysz czy zaobserwujesz za barem to Twoje! Piękno kobiecego ciała zawsze będzie zachwycało facetów. Uśmiech pojawia mi się na twarzy, kiedy widzę wygłodniałego osobnika, który swym wzrokiem „rozbiera" każdą napotkaną niewiastę, jednakże brak mu odwagi podejść i zwyczajnie porozmawiać. Panowie! Odwagi!. Panie! Wyrozumiałości.. Oni się po prostu czasami wstydzą.


Ahh, drogie Panie gdybyście tylko wiedziały - co Wy z tymi wszystkimi facetami robicie! Oni tracą dla Was głowy, a czasem nawet majątek...

 

 

Cytat miesiąca
Para małżeńska obchodząca 10-lecie pożycia małżeńskiego.
On: Jak ja z tobą wytrzymuje to nie wiem.
Ona: Dobrze, że Twoja matka mi jeszcze płaci za to, że z Tobą 10 lat wytrzymałam.
On: Idź już do domu bo pleciesz głupoty.
Ona: Ja Ciebie też!
On: Uśmiech :)
Wzrok barmana...bezcenny!

 

 

Boston poleca drinka - Marcowe Love!
Mrożone maliny 1 łyżka stołowa
40 ml wódki cytrynowej
10 ml syropu cukrowego
10 ml syropu malinowego
pół cytryny
Tonik do uzupełnienia

Zapisz

Komentarze

Komentarze

Brak komentarzy.

Nie ponosimy odpowiedzialności za treść wypowiedzi zawartych w komentarzach i opiniach publikowanych przez Czytelników niniejszego serwisu. Publikowane komentarze są tylko i wyłącznie prywatymi opiniamii użytkowników serwisu. Zachowujemy oryginalną pisownię nadesłanych komentarzy.