HomskiBlog: Sportowe podsumowanie weekendu vol. 11

30.01.2017 0 komentarzy
Autor: HomskiBlog, Zdjęcia: Archiwum

W tym tygodniu moje podsumowanie weekendu będzie wyglądało trochę inaczej. Waszą i swoją uwagę skupię na tenisie i zakończonym wczoraj turnieju Australian Open, gdzie na pierwszy plan powócili wielki Roger Federer i Serena Williams. Na wstępie jeszcze chciałem pogratulować naszym skoczkom narciarskim, którzy zaliczyli kolejny świetny weekend! W zawodach drużynowych w Willingen byli najlepsi, a w konkursie indywidualnym Piotr Żyła zajął 10 miejsce, a Kamil Stoch był 5. Zawody wygrał reprezentant gospodarzy – Adreas Wellinger.

 

 

Polskie rozczarowanie.


Przed turniejem nasze oczy zwrócone były głównie na Agnieszkę Radwańską. Nowy sezon i te same nadzieje, czyli czy w końcu Polce uda się wygrać turniej rangi wielkiego szlema? W pierwszej rundzie Agnieszka nie bez problemów, w trzech setach pokonała Tsvetane Pironkova. Niestety w tym roku stać ją było tylko na jedno zwycięstwo. W kolejnej rundzie przegrała z Mirjaną Lucić-Baroni, dla której był to turniej życia. Urodzona w 1982 roku Chorwacka tenisistka przegrała dopiero w półfinale! Agnieszka Radwańska nieudanie rozpoczęła sezon. Porażka w drugiej rundzie przyszła bardzo niespodziewanie. Polka wraz ze swoim sztabem muszą zrobić wszystko, żeby jak najszybciej zamazać australijską plamę. Uważam, że jeden gorszy występ nie może przekreślać tego, co Polka już osiągnęła i przede wszystkim nie przekreśla jej szans na wygranie turnieju wielkiego szlema. Myślę, że jej czas przyjdzie podczas Wimbledonu. Polka świetnie gra na trawiastej nawierzchni i wierzę, że w Londynie będziemy świętowali jej zwycięstwo.

 

 

Powrót do przeszłości! 


W tegorocznym Australian Open dominowała starszyzna. Przed rozpoczęciem każdego turnieju Serena Williams jest wymieniana jednym tchem wśród faworytek tutaj było podobnie. O jej starszej siostrze żaden z ekspertów nie wspominał. Właśnie postawa Venus Williams była jedną z największych niespodzianek. Starsza z sióstr Williams runda po rundzie budowała swoje poczucie wartości i pokonywała kolejne rywalki. Muszę zaznaczyć, że Venus drogę do finału miała usłaną różami. Wyżej rozstawione rywalki przegrywały swoje mecze. W siedmiu spotkaniach Amerykanka mierzyła się tylko trzy raz z zawodniczkami, które miały rozstawienie (za każdym razem niższe od niej). W finale spotkała się ze swoją młodszą siostrą, która przeszła turniej jak taran. Nie straciła seta i znowu grała tak, jak oczekują jej fani. W sobotę Amerykanki spotkały się po raz dziewiąty w wielkoszlemowym finale.

 

 

 

Był to swoisty powrót do przeszłości – właśnie w Australian Open w 1998 roku pierwszy raz spotkały się w wielkim turnieju. Zagrały ze sobą w drugiej rundzie i wygrała Venus, która po meczu mówiła – „To było dziwne. Zawrzemy pakt, że zostaniemy numerem jeden i dwa na świecie, bo tym sposobem będziemy się spotykać dopiero w finałach”. 19 lat później historia zatoczyła koło. Młodsza i bardziej utytułowana – Serena Williams. Pokonała Venus w dwóch setach 6:4, 6:4 i zdobyła 23 wielkoszlemowy tytuł w karierze i siódmy w Australii! Kibice na Rod Laver Arena byli świadkami bardzo zaciętego spotkania. Serena w decydujących momentach zachowywała większy spokój i wygrywała decydujące wymiany. Bilans meczów sióstr to teraz 17-11 dla Sereny. To jej piąte z rzędu zwycięstwo nad Venus w wielkoszlemowej imprezie. Serena Williams wróci na pierwsze miejsce w rankingu WTA.

 

 

Król wrócił na tron! 


W niedzielę o 9:30 na kort wyszli najwięksi gladiatorzy w historii tenisa. Odwieczni rywale, którzy łącznie wygrali 32 wielkoszlemowe tytuły. Roger Federer, który ostatnie pięć miesięcy spędził na leczeniu kontuzji kolana i Rafa Nadal, który poprzedni sezon podobnie jak Federer, musiał skończyć przedwcześnie. Nikt nie mógł przewidzieć przed rozpoczęciem Australian Open, że w finale zobaczymy tych zawodników. Obydwaj byli rozstawienie z niższymi numerami i byli w cieniu Novaka Djokovicia i Andy'ego Murraya. Szwajcar rozstawiony z numerem 17 pierwszy raz w swojej bardzo długiej karierze musiał rozegrać trzy pięciosetowe spotkania w jednym turnieju. Po drodze do finału pokonywał takich zawodników jak Tomas Berdych, Kei Nishikori czy Stan Wawrinka.

 

Hiszpan natomiast wszedł do finału po niezapomnianym meczu z Grigorem Dimitrovem. Bułgar postawił bardzo ciężkie warunki Nadalowi, który musiał wejść na wyżyny swoich umiejętności, a przede wszystkim swojej wytrzymałości, żeby pokonać młodszego kolegę. Spotkanie trwało prawie pięć godzin i ostatecznie to Rafa zachował więcej energii i wszedł do finału, gdzie czekał na niego Federer.

 

 

Było to ich 35 starcie i na pewno przejdzie do historii. Panowie w każdym secie walczyli na całego, nawet gładko wygrana przez Federera trzecia partia miała kilka bardzo zaciętych wymian. Piąty set Rafael Nadal rozpoczął od przełamania Szwajcara. Wydawało się, że wszystko ułożyło się idealnie. Złamał psychicznie swojego przeciwnika i był o krok od zwycięstwa. Wystarczyło wygrywać swoje podanie i próbować zaskoczyć przy gemach serwisowych Federera. Wtedy Roger wszedł na jeszcze wyższy poziom. Wszystkie gemy serwisowe kończył praktycznie bez grania. Nie dawał żadnych szans Nadalowi, a Hiszpan zaczął się gubić. W końcu Federer odrobił straty i po chwili wyszedł na prowadzenie. Najbardziej utytułowany tenisista w historii nie mógł wypuścić tej okazji z rąk i ostatecznie pokonał swojego odwiecznego rywala po pięciosetowej walce 6:4, 3:6, 6:1, 3:6, 6:3. Federer stał się drugim najstarszym zwycięzcą wielkoszlemowego turnieju oraz drugim tenisistą po Samprasie, który z tak niskim rozstawieniem wygrał turniej tej rangi. Szwajcar również jako pierwszy w historii wygrał trzy turnieje wielkoszlemowe pięć lub więcej razy (5x Australain Open, 5x US Open i 7x Wimbledon).

 

Przy wręczaniu nagród Federer mówił: „Już samo dojście do tej fazy turnieju było dla mnie wielkim osiągnięciem, gdybym przegrał, to nie byłbym smutny. Tenis to okrutny sport, nie ma w nim remisów. Gdybym mógł, to podzieliłbym się tym trofeum z Tobą, Rafa”. Mam przeczucie, że jeszcze zobaczymy niejeden pasjonujący mecz między tymi zawodnikami.

 

 

Marcin Homis - HomskiBlog

Polub HomskiBlog na Facebooku!

Odwiedź Stronę Internetową HomskiBlog!

 

Komentarze

Komentarze

Brak komentarzy.

Nie ponosimy odpowiedzialności za treść wypowiedzi zawartych w komentarzach i opiniach publikowanych przez Czytelników niniejszego serwisu. Publikowane komentarze są tylko i wyłącznie prywatymi opiniamii użytkowników serwisu. Zachowujemy oryginalną pisownię nadesłanych komentarzy.